
Dzień dobry, kochani!
Dzisiaj przychodzę do Was z kolejnym postem z serii moich zakupów w perfumeriach. Tym razem na tapetę weźmiemy rozchwytywaną brzoskwiniową paletę cieni do powiek Too Faced Sweet Peach. Swojego czasu paleta ta była niesamowitym rarytasem na polskim rynku. Ku uciesze wielu kobiet, niedawno trafiła do sprzedaży w polskiej Sephorze na stałe, zarówno online, jak i stacjonarnie. Przyznam, że gdy tylko zobaczyłam ją na stronie- nie mogłam się powstrzymać przed dodaniem jej do koszyka. Jesteście ciekawi, czy spełniła moje oczekiwania? Jeśli tak, zapraszam na dalszą część wpisu :)
Już samo opakowanie zachęca do zakupu. Jest słodkie, cukierkowe i naprawdę wyjątkowo urocze. Dodatkowo- cała paleta pachnie brzoskwiniami. Z początku myślałam, że będzie to dość sztuczny i chemiczny zapach, jednak ku mojemu zdziwieniu- jest całkiem naturalny.
Jak widzicie, paleta jest bardzo fotogeniczna ;) Wiem, że niektórzy nie do końca są przekonani co do kolorów, które się w niej znajdują. Jednak ja jestem zachwycona. Mam naprawdę sporo palet w odcieniach nude, brązów i kolorach bardzo neutralnych- tutaj otrzymujemy gamę odcieni zarówno dziennych, wieczorowych, jak i takich, z którymi można ostro poeksperymentować. Przyjrzyjmy się bliżej zawartości tego cudeńka!
Po zużyciu mniej więcej możecie stwierdzić, które kolory najbardziej przypadły mi do gustu. Candied Peach to mój zdecydowany faworyt! Już teraz zastanawiam się, co zrobię, kiedy go zużyję. Wiadomo- nie kupię przecież kolejnej paletki z powodu jednego koloru. Jeśli znacie jakieś zamienniki tego odcienia- koniecznie napiszcie mi w komentarzu!
W palecie znajdują się cienie zarówno matowe, jak i metaliczne i błyszczące. W środku metalowego opakowania znajduje się dokładnie 7 matów, z czego jeden zawiera w sobie delikatne drobinki brokatu oraz 11 cieni błyszczących. Każdy znajdzie coś dla siebie. Pigmentacja jest naprawdę powalająca. Za chwilkę zobaczycie swatche wszystkich kolorów. Wszystkie zrobione "na sucho", bez żadnej bazy. Zobaczcie sami:
Pierwszy rząd od lewej to dwa cienie idealnie nadające się do zmatowienia powieki oraz jeden błyszczący- cudo do rozświetlania wewnętrznego kącika oka i łuku brwiowego. Często zdarza się, że jasne matowe cienie mają słabą pigmentację- jednak tutaj nie musimy się o to martwić- cienie są bardzo mocne. Dodatkowo wszystkie mają konsystencję przypominającą masełko, co jest bardzo przyjemne podczas użytkowania.
Kolejny rząd- piękne, błyszczące jasne złoto, błyszczący średni brąz oraz delikatna brzoskwinka, idealnie nadająca się do podkreślania załamania powieki. Wszystkie równie świetnie napigmentowane, co poprzednicy.
Rząd trzeci- chyba mój ulubiony. Just Peachy- piękny odcień rose gold. W ostatnim czasie stałam się ogromną maniaczką tego odcienia, więc cień ten ląduje na moich powiekach bardzo często. Kolejny- Candied Peach- mój największy ulubieniec, o czym wspominałam już wyżej. Uwielbiam podkreślać nim załamanie powieki, cudownie podkreśla zielone i brązowe oczy. Jestem w nim totalnie zakochana!
Rząd czwarty- piękna, delikatna brudna zieleń, kolejny odcień w stylu peachy gold oraz średni brąz świetny do podkreślania dolnej powieki oraz jej załamania. Wszystkie pięknie błyszczą na powiece, są genialnie napigmentowane i można je pięknie budować.
Piąty rząd- dwa cienie idealnie nadające się do smokey eye oraz kolejny delikatny brąz, którego rola pięknie odnajdzie się w podkreślaniu załamania. Czerń jest bardzo mocno napigmentowana, dlatego trzeba z nią trochę uważać- jeśli nabierzemy zbyt dużo, ciężko będzie nam ją dobrze rozblendować. Na szczęście kolory przy odrobinie wprawnej ręki można pięknie budować.
Ostatni rząd- typowo wieczorowy. Piękne odcienie brązu oraz ciemnego fioletu. Niestety ten rząd moim zdaniem jest najmniej napigmentowany. Nie zmienia to jednak faktu, że pigmentacja nadal jest powalająca.
Podsumowując- paleta naprawdę warta jest swojej ceny. Na stronie Sephory kosztuje około 189zł. Jednak zdecydowanie jest to cena, którą warto za nią zapłacić. Za pomocą Sweet Peach wykonamy makijaże na każdą możliwą okazję. Mamy możliwość eksperymentowania, co według mnie w sztuce makijażu jest bardzo ważne. Jedynym minusem jest to, że cienie trochę się osypują. Przy jasnych kolorach nie jest to problem, jednak kiedy wykonujemy ciemniejszy makijaż, może być lekko uciążliwe.
A Wy, znacie serię Sweet Peach? A może macie i używacie? Koniecznie dajcie mi znać w komentarzach!
Buziaki!
Dzisiaj przychodzę do Was z kolejnym postem z serii moich zakupów w perfumeriach. Tym razem na tapetę weźmiemy rozchwytywaną brzoskwiniową paletę cieni do powiek Too Faced Sweet Peach. Swojego czasu paleta ta była niesamowitym rarytasem na polskim rynku. Ku uciesze wielu kobiet, niedawno trafiła do sprzedaży w polskiej Sephorze na stałe, zarówno online, jak i stacjonarnie. Przyznam, że gdy tylko zobaczyłam ją na stronie- nie mogłam się powstrzymać przed dodaniem jej do koszyka. Jesteście ciekawi, czy spełniła moje oczekiwania? Jeśli tak, zapraszam na dalszą część wpisu :)
Już samo opakowanie zachęca do zakupu. Jest słodkie, cukierkowe i naprawdę wyjątkowo urocze. Dodatkowo- cała paleta pachnie brzoskwiniami. Z początku myślałam, że będzie to dość sztuczny i chemiczny zapach, jednak ku mojemu zdziwieniu- jest całkiem naturalny.
Jak widzicie, paleta jest bardzo fotogeniczna ;) Wiem, że niektórzy nie do końca są przekonani co do kolorów, które się w niej znajdują. Jednak ja jestem zachwycona. Mam naprawdę sporo palet w odcieniach nude, brązów i kolorach bardzo neutralnych- tutaj otrzymujemy gamę odcieni zarówno dziennych, wieczorowych, jak i takich, z którymi można ostro poeksperymentować. Przyjrzyjmy się bliżej zawartości tego cudeńka!
Po zużyciu mniej więcej możecie stwierdzić, które kolory najbardziej przypadły mi do gustu. Candied Peach to mój zdecydowany faworyt! Już teraz zastanawiam się, co zrobię, kiedy go zużyję. Wiadomo- nie kupię przecież kolejnej paletki z powodu jednego koloru. Jeśli znacie jakieś zamienniki tego odcienia- koniecznie napiszcie mi w komentarzu!
W palecie znajdują się cienie zarówno matowe, jak i metaliczne i błyszczące. W środku metalowego opakowania znajduje się dokładnie 7 matów, z czego jeden zawiera w sobie delikatne drobinki brokatu oraz 11 cieni błyszczących. Każdy znajdzie coś dla siebie. Pigmentacja jest naprawdę powalająca. Za chwilkę zobaczycie swatche wszystkich kolorów. Wszystkie zrobione "na sucho", bez żadnej bazy. Zobaczcie sami:
Pierwszy rząd od lewej to dwa cienie idealnie nadające się do zmatowienia powieki oraz jeden błyszczący- cudo do rozświetlania wewnętrznego kącika oka i łuku brwiowego. Często zdarza się, że jasne matowe cienie mają słabą pigmentację- jednak tutaj nie musimy się o to martwić- cienie są bardzo mocne. Dodatkowo wszystkie mają konsystencję przypominającą masełko, co jest bardzo przyjemne podczas użytkowania.
Kolejny rząd- piękne, błyszczące jasne złoto, błyszczący średni brąz oraz delikatna brzoskwinka, idealnie nadająca się do podkreślania załamania powieki. Wszystkie równie świetnie napigmentowane, co poprzednicy.
Rząd trzeci- chyba mój ulubiony. Just Peachy- piękny odcień rose gold. W ostatnim czasie stałam się ogromną maniaczką tego odcienia, więc cień ten ląduje na moich powiekach bardzo często. Kolejny- Candied Peach- mój największy ulubieniec, o czym wspominałam już wyżej. Uwielbiam podkreślać nim załamanie powieki, cudownie podkreśla zielone i brązowe oczy. Jestem w nim totalnie zakochana!
Rząd czwarty- piękna, delikatna brudna zieleń, kolejny odcień w stylu peachy gold oraz średni brąz świetny do podkreślania dolnej powieki oraz jej załamania. Wszystkie pięknie błyszczą na powiece, są genialnie napigmentowane i można je pięknie budować.
Piąty rząd- dwa cienie idealnie nadające się do smokey eye oraz kolejny delikatny brąz, którego rola pięknie odnajdzie się w podkreślaniu załamania. Czerń jest bardzo mocno napigmentowana, dlatego trzeba z nią trochę uważać- jeśli nabierzemy zbyt dużo, ciężko będzie nam ją dobrze rozblendować. Na szczęście kolory przy odrobinie wprawnej ręki można pięknie budować.
Ostatni rząd- typowo wieczorowy. Piękne odcienie brązu oraz ciemnego fioletu. Niestety ten rząd moim zdaniem jest najmniej napigmentowany. Nie zmienia to jednak faktu, że pigmentacja nadal jest powalająca.
Podsumowując- paleta naprawdę warta jest swojej ceny. Na stronie Sephory kosztuje około 189zł. Jednak zdecydowanie jest to cena, którą warto za nią zapłacić. Za pomocą Sweet Peach wykonamy makijaże na każdą możliwą okazję. Mamy możliwość eksperymentowania, co według mnie w sztuce makijażu jest bardzo ważne. Jedynym minusem jest to, że cienie trochę się osypują. Przy jasnych kolorach nie jest to problem, jednak kiedy wykonujemy ciemniejszy makijaż, może być lekko uciążliwe.
A Wy, znacie serię Sweet Peach? A może macie i używacie? Koniecznie dajcie mi znać w komentarzach!
Buziaki!